JAK BABIOGÓRCY I MACEDOŃCZYCY SIALI DOBROĆ
Polska spod Babiej Góry i Macedonia Północna z miejscowości Sztip padają sobie w ramiona w takt radosnego furkotu wiatraczków.
Dziś DOBROĆ, dar, który każdy ma w sobie. Uściśnijmy dłoń do dłoni.
Zastępca dyrektora Departamentu Kultury i Dziedzictwa Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego Dariusz Gawęda z żoną, starosta powiatu suskiego Józef Bałos, burmistrz gminy Maków Podhalański Michał Surmiak, radni tejże gminy: Kazimierz Bałos i Dorota Kaczmarczyk oraz proboszcz z Juszczyna, ks. Tadeusz Bogdanik.
Z Macedonii Północnej grupka dwanaściorga dzieci przychodzi do nas krokiem spokojnym, przyklękiem, ale tylko przez chwilę. Bo już ruszają szybciej. Czterech chłopaków w środku, wokół nich, w półksiężycu i jakby zadziwieniu – osiem dziewcząt. Czwóreczkami, parami… wolniej, znów szybciej… Tak sieje uśmiech zespół ANSAMBL TOSKA – DETSKO STUDIO.
Dziś Czyżyk, ptaszek maleńki jest pytany, czy widział, jak sieją uśmiech. Widział.
Przyklaskujemy sponsorom.
Zespół z Juszczyna przychodzi na dźwięk dzwoneczka. Nie dziwota. Tak się przecież nazywają: ZBYRCOCEK czyli dzwonek pasterski, co to się podwiesza owieczkom, żeby je można było znaleźć.
Uwagę naszą skupia naręcze polnych kwiatów na ręku dziewczyny. Prowadzi do grupki pasterek siedzących na scenie, tworzących takie właśnie bukiety. A przecież każdy wie, że praca łatwiejsza, kiedy okraszona śpiewem. A druga grupka bawi się lalkami gałgankowymi i chusteczkami. Zabawa jest niezwykle absorbująca, skoro nawet stary niedźwiedź nie może ich od niej oderwać.
Jak to jest, że od tylu lat wiadomo, że niedźwiedzia budzić nie należy, a jednak, gdy przychodzi godzina trzecia, narastający okrzyk zwierza jednak budzi.
Chłopaki w „Ulijankę” bawić się nie będą, siadają obok i udowadniają, że dawniej zabawę – jak to się dziś mówi – „robiły” zwykłe kamyki na drodze.
Muzykę przynosi heligonista. To znaczy przynosi heligonkę, tak ze szczerego serca, żeby sobie mogli potańczyć. I pośpiewać.
Pięknie skomponowany obrazek: w środku grupka dzieci spod Babiej Góry tańczy, po chwili zatrzymują się, by zaśpiewać, znów taniec. A grupkę tę „flankują” z jednej strony dziewczynki, które siedzą na ziemi i układają bukiety, z drugiej tacy najmniejsi w grupie chłopcy.
Na heligonistę już czas, a im się wciąż chce bawić. No to dziewczęta zmieniają się w roli Ciuciubabki, a chłopaki znów zajmują się swoimi sprawami. Nie bardzo ich interesuje również zabawa „W liska”.
„Tylko na chwilę” zatrzyma się tercet smyczkowy, by znów prawie wszyscy mogli zatańczyć i zaśpiewać do dźwięków ciętej polki. Prym, sekund i małe basy – jakby mieli czeskie magiczne piórko – czynią na scenie taniec. Może każda kapela na ŚWIĘCIE DZIECI GÓR ma takie piórko, taką moc, której używają, by dźwiękiem wyczarować ruch. Nie byle jaki: równy, radosny, wspólny. Szybciej grają – taniec szybciej wypełnia scenę, wolniej… – tancerze kroczą posuwiście, śpiewają spokojniej. To ci dopiero magia!
Zespół dziecięcy na scenie, więc ciupagi zastąpione kijami, co w niczym nie ujmuje młodym góralom w ich umiejętnościach. Taniec w kółko, uderzenie kij o kij, krok twardy, męski, a po chwili ta góralska ekwilibrystyka.
I tak kończą, rozbiegając się w popłochu, bo sobie przypomnieli, że oni tu nie dla tańca, ale dla pasterki.
Krzysztof Trebunia-Tutka najpierw słowem zaprasza na „Babiogórską Jesień”, żebyśmy mogli zobaczyć redyk, przekonać się, że kultura wypasu pod wielką górą nie umarła, a następnie dźwiękiem gęśli przypomina, że już za godzinę na dziedzińcu SOKOŁA – „Muzyka Świata”, czyli koncert tych kapel, które przyjechały w tym roku do Nowego Sącza.
Ostatni wieczór kończą macedońskie wodarki. Najpierw same dziewczęta, potem dołączają chłopcy. Żółte chusty przenoszą nas myślą do słońcem naznaczonej krainy na południu Europy. Taki to bałkański uśmiech na koniec narodowych dni 31. ŚWIĘTA DZIECI GÓR.
Kamil Cyganik
Andrzej Gulewicz MTV 24
Źródło: MCK Sokół Nowy Sącz
Fot. Piotr Droździk