Koniec listopada 2023r. , a centrum, serce Krynicy-Zdroju w rejonie „Hawany” nie zmienia swojego oblicza. Już niedługo Mikołaj przybędzie na saniach z dalekiej Laponii, święta Bożego Narodzenia tuż…tuż, a tu budowa „jak stanęła w miejscu tak dalej stoi”.
W tajemniczym obiekcie, który już mógłby służyć mieszkańcom i turystom nie widać żywej duszy, nie widać pracowników budowlanych, nie widać chęci zakończenia budowy. Słychać jedynie wiatr hulający po nie zakończonej inwestycji. Brzęczące blachy ogrodzenia, psują całkowicie wizerunek tego miejsca w mieście, a co najważniejsze bezczeszczą miejsce gdzie stoi pomnik Jana Kiepury.
Skoro powstały mury obiektu, który ma pełnić tak potrzebną i oczekiwaną rolę galerii w tym rejonie miasta, musiało na pewno być wcześniej zezwolenie na wjazd maszyn budowlanych i transportowych dowożących materiały budowlane, musiało być zezwolenie na prowadzenie budowy. Obecnie kiedy budowa mogła by być już dawno zakończona i oddany mógłby być obiekt handlowy do eksploatacji, okazuje się, że nie ma do niego wjazdu od strony ulicy Podgórnej. Zniknął jak kamfora i w związku z tym pojawił się problem z zakończeniem budowy. Tu w tym miejscu należałoby zapytać, czy ważniejszy jest przy tej ulicy parking w miejscu planowanego wjazdu do obiektu, czy uruchomienie tego obiektu, przed którym będą parkingi?
Jest sprawą jasną, że wszędzie na terenie całego kraju, tam gdzie powstają galerie, czy duże obiekty handlowe musi być dojazd i musi być odpowiedni parking, wraz z ładnym skwerem, po prostu z wykończeniem danego terenu. Są budowane w różnych warunkach, przy różnych utrudnieniach związanych z przebiegającymi w ich obrębie mediami jak: kanalizacje, instalacje wodne, elektryczne czy gazowe. Inwestorzy i oponenci jakoś się dogadują między sobą i nic nie stoi w miejscu. Każdy dąży do jak najszybszego uruchomienia czegoś co ma służyć miastu, mieszkańcom i turystom.
Nasuwa się od razu zasadnicze pytanie . Czy tego typu sprawy muszą przebiegać tak topornie z uwikłaniami sądowymi i prokuratorskimi, które niejednokrotnie kończą się płaceniem gigantycznych odszkodowań z kieszeni podatników jakimi na ogół są mieszkańcy? Czy nie lepiej pójść na jakikolwiek kompromis w sprawie?
Andrzej Gulewicz MTV24
Fot. aut.