„Księżniczka czardasza” w wykonaniu artystów Opery Śląskiej w Bytomiu
56.Festiwal im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju
Pełna widownia i żywiołowe reakcje to doskonała ilustracja do stwierdzenia, że Krynica kocha operetkę. Zakończeniem szóstego dnia Festiwalu była „Księżniczka czardasza” Emmericha Kálmána zagrana przez artystów Opery Śląskiej w Bytomiu przy szczelnie wypełnionej widowni. Zanim krynicka publiczność mogła oklaskiwać wykonawców na scenie, była okazja, by porozmawiać z nimi i zrobić pamiątkowe zdjęcie podczas Spotkania z Gwiazdą na deptaku. W programie szóstego dnia Festiwalu znalazła się również opera „The Medium” w wykonaniu studentów Akademii Muzycznej w Gdańsku. Tradycyjnie, szósty dzień goście festiwalowi rozpoczęli Koncertem Promenadowym. W czwartek na dzień dobry popłynęły z Muszli Koncertowej dźwięki takich standardów jak „Somebody Loves Me” Gershwina czy „Strangers In The Night” Kaempferta.
Na „Księżniczkę czardasza” krynickiej publiczności nie trzeba specjalnie zachęcać, to zresztą jeden z najchętniej oglądanych tytułów operetkowych nie tylko w letniej stolicy opery i operetki.
Dzieło węgierskiego kompozytora Emmericha Kálmána powstało w 1915 roku i niemal od samego początku święci triumfy na światowych scenach. Autorami libretta są Leo Stein i Béla Jenbach, a przekładu polskiego dokonał znakomity Jerzy Jurandot.
Z założenia operetka ma mieć aktualny wydźwięk, fabułę „Księżniczki czardasza” można najkrócej opowiedzieć, jako miłosne perypetie dwojga zakochanych, których dzieli pozycja społeczna: ona jest szansonistką, aktorką z variete, on arystokratą, któremu rodzina nigdy nie pozwoli na mezalians. Co więc po niemal stu latach wciąż uwodzi publiczność w operetce Kálmána?
W tej, którą w Krynicy pokazała Opera Śląska z Bytomia na pewno muzyka, oprócznieśmiertelnych szlagierów, które publiczność wychodząca późnym wieczorem z Pijalni Głównej nuciła: „Artystki z Variété”, „Choć na świecie dziewcząt mnóstwo”, „Bez miłości świat nic nie wart – kochaj mnie”. Co ciekawe, choć zna je niemal każdy, niekoniecznie wiedząc, że to fragmenty „Księżniczki czardasza”, w wykonaniu Opery Bytomskiej zabrzmiały niezwykle świeżo. Co dostrzegła także krynicka publiczność oklaskując hity.
Za pulpitem dyrygenckim stanął wybitny Tomasz Tokarczyk, od niedawna kierownik muzyczny Opery Śląskiej. Pod jego batutą muzyka niemal płynęła, idealnie komponując się z grą sceniczną.
Autorem choreografii i ruchu scenicznego jest Henryk Konwiński, który zaproponował minimalistyczną formę, taka jest też scenografia. A wykonawcy na plan pierwszy wysuwają wątek miłosny. Te zabiegi na znany doskonale tytuł wpłynęły bardzo odświeżająco.
Nie było przesadnie śmiesznie i zabawnie – choć były momenty, na które publiczność reagowała adekwatnie – w interpretacji artystów z Bytomia „Księżniczka czardasza” była sentymentalnym i pełnym melancholii powrotem do klimatu lat międzywojennych.
„Księżniczka czardasza” Opery Śląskiej pokazuje też, że niesłusznie operetka jako gatunek trafiła do lamusa. Wspaniały aplauz publiczności i pełna widownia świadczą o czymś przeciwnym. A jak przyznała podczas wcześniejszego Spotkania z Gwiazdami, Aleksandra Orłowska – tytułowa Księżniczka czardasza, Sylvia Varescu – ta rola była jej marzeniem. Śpiewaczka dodała też, że reżyserzy z wahaniem proponują takie tytuły uznanym artystom. Niesłusznie, jak się okazuje.
Oprócz sopranistki Opery Narodowej na kanapie Jerzego Snakowskiego zasiadły także pozostałe gwiazdy „Księżniczki czardasza”: Łukasz Gaj, czyli Edwin, autor choreografii Henryk Konwinski, Maciej Komandera – Boni Kancsianu, Tomasz Tokarczyk, który wieczorem poprowadził orkiestrę oraz Łukasz Goik – dyrektor Opery Śląskiej w Bytomiu. Anegdotom z życia scenicznego nie było końca. Publiczność doceniła gorącymi oklaskami niezwykle sympatyczną atmosferę spotkania. Były też, rzecz jasna, wspólne zdjęcia i autografy oraz chwile prywatnej rozmowy.
Koncertem Popołudniowym szóstego dnia Festiwalu zawładnęli studenci. W ramach programu promującego początkujących artystów: Estrada Młodych, studenci Alademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku wystawili operę Giana Carla Menottiego „The Medium”. Krynicka publiczność przyjęła młodych artystów niezwykle przychylnie, oklaskując ich występy.
Jej bohaterka, madame Flora organizuje w swoim mieszkaniu seanse spirytystyczne. Fałszywe. Ale podczas jednego z nich fałszywe medium poczuje na swojej szyi prawdziwy dotyk zimnych rąk… ducha. Operę wyreżyserował Piotr Kosewski, a solistów przygotował i poprowadził Michał Krężlewski.
Klimat XIX wiecznego salonu, w którym odbywa się seans spirytystyczny odtworzyła Kara Lewandowska, a na scenie: Karolina Sikora, Małgorzata Priebe, Aleks Skóra, Karolina Zielińska, Damian Giczewski, Wiktoria Rudnicka, Beata Kałudow. Przy fortepianie Liana Krasyun –Korunna.
Popołudniowe spotkanie poprowadził Jacek Woleński, który zwyczajowo także rozpoczął program szóstego dnia Festiwalu porannym Koncertem Promenadowym. Jak zawsze też gromadzące liczną publiczność żywo reagująca na muzykę i słowa prowadzącego. „Somebody Loves Me” – to tytuł czwartkowego koncertu na dzień dobry. Koncert wypełniły melodie znane i lubiane, takie jak: „Moon River”, „Gdybym był bogaczem” z musicalu „Skrzypek na dachu”, „Mały szczęścia łut” i „Przetańczyć całą noc” z musicalu “My fair lady”, „Strangers In The Night”. W festiwalowe poranki nikt nie przechodzi obojętnie deptakiem, muzyka wabi, a po końcowych oklaskach nucona jest przez publiczność.
Koncertem Promenadowym publiczność oczarowało Todo Art Trio w składzie: Grażyna Jursza (flet), Dariusz Jursza (klarnet), Dawid Smykowski (fagot, aranżacje).
Podczas tegorocznej edycji na porannych koncertach spotkamy się jeszcze dwukrotnie. W piątek wieczorem zaś gala przebojów „Viva Verdi”, a na zakończenie, w sobotę w Pijalni Głównej gala operetkowa „Twoim jest serce me…”.
Andrzej Gulewicz MTV24
Źródło: Rzecznik prasowy 56. Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju
Fot. Mikołaj Bała