Nic……………. bo nic się nie zmienia na terenie krynickiego tzw. dworca kolejowego. Jak było 16 lat temu tak jest do dzisiaj. Prawdziwa marmurowa poczekalnia jest niedostępna dla pasażerów. Miasto uważa, że najlepiej oczekiwać na pociąg czy autobus na łonie przyrody pod tzw. chmurką i dlatego też z tej właśnie poczekalni zrobiło sobie w tym miejscu magazyn przeróżnych rupieci miejskich. A bilety? Co tam bilety! Można je przecież nabyć dwa kilometry dalej w kinie przy ul. Piłsudskiego.
Turyści są w szoku jak z czegokolwiek tu wysiadają. Krążą wokół budynku dworca szukając kasy, schronienia, restauracji czy informacji. Problem w tym, że niczego nie znajdą, a przyjechali ponoć do kurortu, do zdroju.
Czy ktoś wstydzi się widokiem dworca w Krynicy-Zdroju???
Tak niestety wygląda krynicki standard cywilizacji.
Co najgorsze w tym wszystkim, to zupełne znieczulenie miejscowych co do tego tak ważnego miejsca. Można powiedzieć śmiało, że nikogo w tym mieście sprawa dworca kolejowego i autobusowego, jak to mawia się potocznie, „ani nie ziębi”, „ani chłodzi”.
W Polsce widać olbrzymie zmiany w komunikacji kolejowej i autobusowej. Tam gdzie dworce są wyremontowane przyjeżdżają i wysiadają tłumnie turyści, a budynki oraz cała infrastruktura służą pasażerom zgodnie z tym do czego zostały wybudowane. W Krynicy „Zdroju” nie ma takiej potrzeby, a teren wokół dworca szokuje i odstrasza wszystkich przyjezdnych.
Czwarty ołtarz Bożego Ciała na takim „klepisku” to wstyd dla turystów i uczestników procesji. Czy nikt zupełnie tego nie widzi??? Zupełne klapy na oczach??? Jednym słowem brama do miasta na miarę galicyjskiej prowincji!!!
Turyści oczekujący na autobus kursowy do Bardejowa na Słowacji musieli schronić się przed burzą i przed deszczem we wnęce przed zamkniętą poczekalnią. Należy podkreślić, że byli to słowaccy turyści. Wielkim wstydem jest przyjmować zagranicznych gości w takich warunkach. A przyjeżdżają tu goście z całej Polski i z innych stron świata. Każdy turysta oczekujący na autobus musi widzieć czy autobus podjeżdża na tzw. stanowisko, więc nie może go oczekiwać od strony torów kolejowych. Chyba to powinno być zrozumiałe.
Ławka bez oparcia pod gołym niebem, trzy autobusy ze stałym rozkładem do Krakowa ( bo dwa w jedne dni jeżdżą, a w inne nie ), jeden Polonus do Warszawy, i jeden autobus do Łodzi. To wszystko. Należy jednak zaznaczyć, że przewoźnicy przyjeżdżają do Krynicy na własne ryzyko i w każdej chwili te kursy mogą zawiesić. Połączenie kurortu ze światem to zupełny szok.
Tymczasem jak to wygląda w Zakopanem, dojeżdża tu z Krakowa 51 dużych autobusów dziennie, a są jeszcze inne połączenia z całą Polską. Jak to wygląda w Nowym Sączu?
Tak wygląda rozkład przyjazdów autobusów „Szwagropol” z Krakowa do Nowego Sącza
Każde dobrze prosperujące miasto żyje tylko i wyłącznie z turystów, bo tylko oni pozostawiają pieniądze. Bardzo duża część społeczeństwa przemieszcza się po kraju komunikacją autobusową i kolejową i przyjeżdżają tylko tam gdzie ta komunikacja dobrze funkcjonuje, gdzie można w sposób europejski wysiąść i wsiąść, gdzie można kupić bilet, gdzie można wypić przysłowiową kawę czy zjeść coś na ciepło.
Brak dworca autobusowego oraz stan dworca kolejowego bez poczekalni w takim kurorcie jak Krynica-Zdrój to jest coś nie do pomyślenia. Jak może społeczeństwo Krynicy zezwalać na taki stan i to już tyle lat, przez co miasto traci turystów, których zdobywa kto inny w innych rejonach kraju.
Tłoczne dni weekendowe, nie są żadnym wskaźnikiem ani miarą, dlatego, że w pozostałe dni tygodnia miasto świeci pustkami, a dlaczego?…………..właśnie dlatego, że nie ma tu rozwiniętej komunikacji autobusowej!
Przez krynicę przebiega jeden ciąg komunikacyjny w skład którego wchodzą ulice: Sądecka, Piłsudskiego, Zdrojowa i Kraszewskiego. Skąd się biorą korki w weekendy? Duża część tych przejeżdżających samochodów kieruje się na Muszynę i na Słowację, nie wszystkie kończą bieg w Krynicy.
Istniejąca komunikacja miejska, nie rozwiązuje problemu, ponieważ obecna częstotliwość kursów jest za mała w stosunku do zapotrzebowania, a długie oczekiwania na małe zatłoczone busy zniechęca do pozostawiania samochodów i do korzystania z tej komunikacji. Ponadto turyści chcieliby zobaczyć coś więcej jak krynicki Deptak, niestety nie ma czym do tych innych miejsc dojechać.
Tak samo istnieje bardzo słabe połączenie z Muszyną. Długie oczekiwania na autobusy, których po godzinie 17.00 prawie nie ma. Turysta czy kuracjusz, który chce zobaczyć atrakcje Muszyny nie ma powrotu do Krynicy i na odwrót kuracjusz czy turysta, który przyjedzie z Muszyny do Krynicy będzie chciał tu trochę pobyć, dobrze zjeść, zabawić się, ale czym ma wrócić w godzinach popołudniowych? Prawdopodobnie na nogach byłoby szybciej. Dlatego też, między innymi Krynica słynie z lumpeksów, a życie zamiera po godzinie 18.00.
Dobra komunikacja to priorytet funkcjonowania każdego miasta, to priorytet rozwoju cywilizacji. Są włodarze, którzy doskonale wiedzą czym jest dla miasta dobrze rozwinięta szeroko pojęta komunikacja, czyli miejska i dalekobieżna, ale są jeszcze tacy do których ten temat w ogóle nie dociera, a to już ze szkodą dla tych miejscowości.
To, że dworzec jest własnością PKP, to nie znaczy, że nie należy czynić wszystkiego w tym kierunku aby sytuację powyższą zmienić. Wszędzie na terenie całego kraju dworce są własnością PKP, a jednak jak one wyglądają i jak funkcjonują. A tam gdzie jeszcze nie funkcjonują prowadzone są rozmowy i przeprowadzane różne ugody w kierunku poprawy ich wizerunku i funkcjonowania.
Skoro miasto Krynica mogło zrobić z głównej poczekalni dworca miejską rupieciarnię to dlaczego nie stara się o przywrócenie głównej poczekalni dla pasażerów. To jest co najmniej dziwne i bardzo zastanawiające???
Andrzej Gulewicz MTV24
Fot. aut.